4-8.12.2024 / Białystok

Więcej grzechów nie pamiętam…

Więcej grzechów nie pamiętam…

Mamy dla Was recenzję „Zabicia ciotki” Mateusza Głowackiego, filmu który zdobył Nagrodę Dzikiego Żubra, czyli Nagrodę Publiczności. Jej autorka brała udział w warsztatach dziennikarskich podczas ŻUBROFFKI.

 

Więcej grzechów nie pamiętam…

„Jedyne, co warto zabić w naszym życiu, to wewnętrzny wróg, zatwardziały sobowtór. Zapanowanie nad nim jest sztuką”. („Zabiłem moją matkę”, reż. Xavier Dolan)

Tegoroczny konkurs filmów studenckich stał pod znakiem śmierci. Morderstwo członka rodziny, zabicie osieroconej sarny, śmiertelna choroba dziecka – to tylko niektóre przykłady. Rzecz jasna śmierć śmierci nierówna. Czasem może przerażać, czasem prowokować namysł nad sensem życia (szkoda, że momentami wznoszący się na niedościgły poziom Paolo Coelho), a czasem nawet wywołać uśmiech na twarzy, choćby ironiczny.

W „Zabiciu ciotki” Mateusza Głowackiego jest wszystkiego po trochu. Rozpoczynamy nielinearną podróż od sceny spowiedzi i już na początku główny bohater zostaje postawiony w kontrze do otoczenia. Jego spokój, zimne opanowanie podczas gdy mówi o morderstwie, kontrastuje z pełną emocji reakcją księdza. Na tej samej zasadzie ukazana jest relacja bohatera z ciotką – jego obojętność, odpowiedzi półsłówkami dla świętego spokoju przeciwstawione są nieustającemu wesołemu szczebiotowi kobiety. Poznajemy coraz więcej szczegółów, szukamy powodów tragedii, żeby na koniec nie być pewnym niczego.

Twórcy drażnią się, często rozgrywając najważniejsze sceny poza kadrem, pozostawiając widzowi jedynie możliwość przeglądania się w wiszącym na pustej ścianie lustrze, przy akompaniamencie uderzeń młotka. Obraz tonie w odcieniach zieleni i niebieskości, a za chwilę przez uchylone drzwi widzimy łazienkę w krwistej czerwieni. Trochę tu Koterskiego – w literackich dialogach i obsesyjnych powtórzeniach. W obrazie – trochę „Raju: wiary” Seidla, ale nie można Głowackiemu odmówić oryginalności.

Choć nie zawsze jest śmiertelnie poważnie, wybór tematu jest na tyle wymowny, że wymaga zastanowienia. Śmierć z natury jest skazana na żywe zainteresowanie i ma przykuwać uwagę widza. Odnoszę wrażenie, że tu jednak chodzi o coś więcej. Może to sposób twórców na walkę z własnymi demonami?

Joanna Tycyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *